Ostatnia tura zapisów na legendarne koszulki Pyrusy - klik

poniedziałek, 31 marca 2014

Legia Warszawa - Lech Poznań, 29.03.2014



Kiedy Legia wjeżdżała w sektor Jagiellonii dla wielu z nas stało się jasne, że o naszym wyjeździe na Łazienkowską pod koniec marca możemy zapomnieć. Sprawy jednak potoczyły się inaczej i korzystnie dla kibiców i na tydzień przed meczem okazało się, że jednak pojedziemy do Warszawy.

Oczywiście mimo, że czasu było niewiele nie było problemów z wyprzedaniem wszystkich biletów. Otrzymaliśmy ich 1700 i w takiej liczbie stawiliśmy się na sektorze gości. Tradycyjnie do Warszawy udaliśmy się pociągiem specjalnym, podróż minęła spokojnie, podobnie jak dotarcie na stadion. Jak zwykle jechaliśmy w 2 turach. Wpuszczanie odbyło się bardzo sprawnie i bezproblemowo, wszyscy znaleźli się na stadionie na długo przed rozpoczęciem meczu.


Nadzieje na to spotkanie były spore. Konkretna liczba, dobry sektor i kibicowsko najmocniejszy przeciwnik w Polsce, z wypełnioną po brzegi Żyletą. Na mecz obydwie strony nie przygotowały opraw, na trybunach pojawiły się jednak nowe flagi. Legia odświeżyła stare płótno "CWKS", zaś my przygotowaliśmy replikę starej fany "Desperados", a jej powrót uświetniliśmy szalikiem z tym samym motywem, który miał każdy jadący na wyjazd.





Ponadto na płocie zawisły także cztery inne nasze flagi: "Forever Lech", "Pyrlandia", "LECH" i "Fanatycy". Do tego swoje płótno przywieźli też nasi bracia z KSZO. Na płocie pojawił się jeszcze transparent poświęcony pamięci o zabitym 30 marca 2003 roku we Wrocławiu kibicu Arki Gdynia, śp. Marim.




Wczesna pora wyjazdu i sprawne wpuszczanie sprawiły, że pierwsi wchodzący byli na sektorze na długo przed meczem. Raczej nudny czas przedmeczowy umilali napinacze z sektora z trybuny VIP, a także animatorzy konkursów i modern "atrakcji", którzy wystrzeliwali legijne koszulki w trybuny. Jeden z nich postanowił obdarować koszulką także nasz sektor :)



Przed samym meczem trochę się rozgrzaliśmy, a od początku meczu ruszyliśmy z konkretnym dopingiem. Szło nam bardzo dobrze, tym bardziej że z naszej perspektywy Żyleta nie była tego dnia w najlepszej dyspozycji. Legioniści byli o wiele ciszej niż podczas ostatniego naszego starcia na Łazienkowskiej, kiedy przypieczętowali tytuł mistrzowski, aczkolwiek tamten ich występ trudno będzie im prędko powtórzyć.




My za to bawiliśmy się nad wyraz dobrze, nawet po straconym golu, który troszeczkę ożywił miejscowych. Pozostaje tylko gdybać jaka zabawa zapanowałaby u nas przy odwrotnym wyniku. Mimo, że grajki nie dały rady, nie schodziliśmy poniżej pewnego poziomu. Szczególnie dobrze wyszło "Kolejorz" z klaskaniem, konkretnie wypadł właściwie cały repertuar. Podczas meczu nie zapomnieliśmy oczywiście o bluzgach na legionistów i szyderstwach z ich słoikowego rodowodu. Nie zapomnieliśmy również o kopaczu Bereszyńskim, który miał tę przyjemność rozgrzewać się pod naszym sektorem.



Po meczu tradycyjne oczekiwanie na transport na dworzec i tradycyjnie idiotyczny podział na 2 tury. W efekcie pierwsza czekała pod dworcem, a ci co zostali, spędzili pod stadionem jeszcze ponad godzinę. Mimo, że co wyjazd do Warszawy powtarza się podobny absurd to nadal rozbijanie grupy na dwie i wydłużanie transportu ze stadionu na pociąg jest praktykowane z uporem przez mundurowych. Poza tym sama droga powrotna minęła spokojnie.































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz