Ostatnia tura zapisów na legendarne koszulki Pyrusy - klik

wtorek, 2 kwietnia 2013

Pogoń Szczecin - Lech Poznań 1.04.2013





Podobnie jak przed rokiem, drugie święto wielkanocne spędziliśmy na wyjazdowym szlaku. W 2012 roku stawiliśmy się na sektorze w Kielcach, tym razem padło na kierunek przeciwny – dawno nie odwiedzany przez nas Szczecin. Kalendarz tak się ułożył, że wyjazd przypadał w lany poniedziałek, a także w prima aprilis. Poza tym, termin meczu jeszcze kilka tygodni wcześniej zwiastował przyjemną wiosenną aurę, jednak przedłużająca się zima rozwiała te marzenia i na kolejny wyjazd tej „wiosny” jechaliśmy w zimowych warunkach. 


Z wykorzystaniem 1000 biletów nie mieliśmy najmniejszych problemów, ostatecznie na miejscu stawiło się nas trochę więcej. Wszyscy weszli na sektor bez większych problemów i mimo, że wpuszczanie trwało 2 godziny to niemal w komplecie znaleźliśmy się na sektorze w okolicach pierwszego gwizdka. Mimo obaw o ewentualne problemy i przesadną skrupulatność miejscowych służb przy wchodzeniu na mecz, to w porównaniu na przykład do ostatniego wyjazdu do Chorzowa, w Szczecinie nie było źle. Miejscowa policja i ochrona była, co prawda nadgorliwa, ale nie miało to wpływu na nasze sprawne wejście. 


Na płotach zawisło sporo flag, zarówno wyjazdowych jak i wszystkich grup, FC oraz sekcji obecnych na meczu. Na około 40 minut przed jego rozpoczęciem rozgrzaliśmy gardła wymieniając kilka uwag z powoli wchodzącymi na stadion miejscowymi. Podczas meczu jeszcze wielokrotnie wdawaliśmy się w polemikę z gospodarzami. Poza tym dopingowaliśmy jak na warunki oraz akustykę sektora na porównywalnym poziomie, co w Chorzowie. Słabo wypadli za to paprykarze, którzy cały mecz coś śpiewali, jednak z naszej perspektywy słychać było głównie chaotyczne zrywy i szum. Czasem wydawało się jakby trybuna na prostej śpiewała swoje, a młyn swoje. Należy jednak wspomnieć o oprawie zaprezentowanej przez Pogoń w drugiej połowie. Zaprezentowali oni sektorówkę z Florianem Krygierem, ichniejszą legendą oraz kolejne sektorówki przedstawiające postaci: wikinga, sPortowca i młodego kibica. Całość miał scalać transparent o treści „My zginiemy – Pogoń nigdy”. Z perspektywy naszego sektora czytelny był jednak tylko transparent i pierwsza z wymienionych  sektorówek. Reszta, dość mozolnie rozwijana była zupełnym nieporozumieniem i niewielu było w stanie dostrzec w tym chaosie jakąkolwiek logiczną całość. Spory plus należy się za to miejscowym za odpalenie do tej prezentacji kilkudziesięciu rac, wtedy też gospodarze dopingowali najgłośniej w przekroju całego meczu.



Mecz był kilkukrotnie przerywany z powodu wyrzucenia przez paprykarzy serpentyn oraz bombardowaniu boiska śnieżkami – głównym celem byli nasi piłkarze. My z kolei przetarcie w rzucaniu na śnieżki mieliśmy już w Chorzowie, więc w Szczecinie postanowiliśmy sprawdzić swoje umiejętności celując w ochroniarzy. Szczególnie dostało się im, gdy prowadzili i szarpali kibica Pogoni. Wraz z całym stadionem skandujemy również stosowny w tej sytuacji okrzyk. Poza tym, jeśli chodzi o nasz doping, głośno wyszło „Każdy z nas to wie”, „W grodzie Przemysława” i wyjazdowe „Za Lechem”. Przebłyski mieliśmy również w śpiewaniu „hitu z Lubina” jednak nie towarzyszyła tej przyśpiewce taka zabawa jak na wyjeździe, na którym zaśpiewaliśmy ją po raz pierwszy. Wracając do ochroniarzy, to poza tym, że wszyscy świetnie sprawowali się w roli żywych tarcz, dwóch z nich dostarczyło nam dodatkowej zabawy z racji podobieństwa do znanego polityka lewicy i gwiazdy muzyki rozrywkowej. Ten drugi dał nam z resztą inspirację do okazjonalnej przyśpiewki.


Po meczu chwilę śpiewamy z piłkarzami, którzy znów na wyjeździe zdobyli komplet punktów i po niezbyt długim oczekiwaniu na wyjście z sektora udajemy się prosto na pociąg.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz