Ostatnia tura zapisów na legendarne koszulki Pyrusy - klik

sobota, 3 sierpnia 2013

Grunwald Wilno - Lech Poznań 1.08.2013



Tegoroczne lato znów miało przynieść pucharowe emocje. Jeszcze w czerwcu wielu z nas z zapartym tchem śledziło losowania pucharowe prowadzone przez słynnego Łysego z UEFA. Emocje i nadzieje na ciekawych rywali były ogromne, bo w ostatnich latach losowaliśmy - poza w miarę ciekawymi kibicowsko rywalami (CSKA, AIK) - albo rozczarowania (Feyenoord, Juventus), albo totalne kibicowskie padliny (Tałdykorgan, 3 razy Azerbejdżan). W tym roku los zdawał się wynagrodzić nam wszystkie wyprawy ubogie w kibicowskie atrakcje, rękoma sztywniaków w krawatach przydzielając nam Żalgiris Wilno. 


 

Wśród nas zapanowała wręcz euforia i od pierwszych minut rozpoczęły się rozkminki i burza mózgów co i jak, tym bardziej, że do wyjazdu od losowania został niecały tydzień. Niestety zapał starali się ostudzić Litwini, którzy – decyzją swojego MSW (!) – wprowadzili nadzwyczajne ograniczenia w sprzedaży biletów. Nam przyznano ich 250 (przy naszym zgłoszeniu na 2000), a przy sprzedaży wejściówek na sektory gospodarzy wprowadzono nadzwyczajne obostrzenia. Mimo to wzajemne nakręcanie się i mobilizacja w naszych szeregach trwała w najlepsze. Udało się zrobić kilkadziesiąt okazjonalnych koszulek z hasłem „Polskie Wilno” oraz vlepki, które masowo były rozklejane podczas wyjazdu. W sprawie biletów nic się nie ruszało, więc trzeba było podjąć w końcu działania. Za sprawą miejscowych Polaków z Polonii Wilno udało się nabyć 550 biletów. 

Na Litwie sraczka i panika przed najazdem kiboli trwała w najlepsze, zapowiadano wzmożoną kontrolę graniczną i wzmożone siły policyjne w mieście w dniu meczu. Wiele osób wyjechało przez to w środę, docierając do Wilna wieczorem i w nocy. Na granicy i drogach dojazdowych było puściutko. Pierwsze „kibolskie hordy” wyruszyły zatem w miasto już środowego wieczoru wraz z miejscowymi Polakami upiększyli okolice stadionu różnymi malunkami i vlepkami. Coraz liczniejsze grupy nie mogły niestety umknąć uwadze miejscowej policji, która w okolicach północy w sporej ilości pojawiła się na ulicach miasta. Noc jednak należy zaliczyć do spokojnych, podobno gdzieś krążył Żalgiris, ale poza jakimiś spiętymi litwinami wracającymi z baletów nikogo nie zarejestrowano. Kilka osób wyłapało mandaty za spożywanie alkoholu w miejscu publicznym itp. „przestępstwa”. 

Dzień meczu to już szczelne kontrole graniczne, a także patrole w mieście na każdym kroku. Nasze spore już grupy swobodnie jednak przemieszczały się po mieście, odwiedziliśmy większość najważniejszych i polskich miejsc w Wilnie. Około dwóch godzin przed meczem z centrum ruszył pochód Żalgirisu, który mimo szczelnego kordonu psów, nagle za ich zgodą na życzenie kibiców zmienił trasę i kierował się przez Ostrą Bramę, gdzie my powoli zbieraliśmy się na naszą zbiórkę. Doszło do małych przepychanek i werbalnej wymiany uprzejmości, Litwini chronieni szczelnie przez policję ograniczyli się tylko do napinek zza mundurowych i rzucaniem kostką. Psy wspierane przez 30 kumpli z Białegostoku wydawały się być spokojne, ale ich ilość sugerowała, że po ich myśli byłaby jakaś awantura z naszej strony. Po zebraniu się stanęliśmy na baczność i pod Ostrą Bramą odśpiewaliśmy cztery zwrotki naszego hymnu. Chwile później ruszyliśmy pochodem na stadion z reprezentacyjną flagą Poznań na czele. 

Podczas pochodu wzbudzającego niespotykane zainteresowanie mediów oraz miejscowych janów napinających się zza kordonu wznosiliśmy okrzyki „jesteśmy u siebie”, „Polskie Wilno” itp. Sam pochód jak i wejście odbywa się bez większych problemów, bowiem nagle w dniu meczu okazało się, że jednak nie tylko 250 z nas, ale wszyscy co przyjechali do Wilna mogą wejść na mecz i cała trybuna za bramką wcześniej podzielona na sektory, bufory i inne cuda może zostać przez nas zajęta. W poczynaniach Żalgirisu widać było typową litewską złośliwość i zakompleksienie tego śmiesznego narodku. Naszemu wejściu na sektor towarzyszyły gwizdy, po „Jesteśmy zawsze tam” i okrzykach mobilizujących piłkarzy ponownie odśpiewaliśmy hymn, co wzbudziło wściekłość miejscowych. Po ich okrzykach „Polska k****a” już wiadomo było, że do końca meczu trwać będzie festiwal nienawiści. 

Cały mecz prowadzimy dobry doping, wywieszamy 4 flagi: „Fanatycy”, „Poznań”, a także po jednym płótnie Arki i KSZO, których kibice wspierali nas na wyjeździe. Pod koniec meczu na naszym sektorze odpalone zostały 32 race. Jeśli chodzi o miejscowych to młyn Żalgirisu umiejscowiono wyjątkowo na ten mecz na trybunce głównej. Tworzyło go kilkadziesiąt osób, sektor był dobrze oflagowany, widać że najzagorzalsi litewscy fani cały mecz śpiewali i się bawili. Kilkukrotnie odpalili też różnego rodzaju pirotechnikę. O wiele więcej rozrywek dostarczali nam jednak miejscowi na trybunie wzdłuż linii bocznej: gwizdy, „fucki”, prowokacyjne okrzyki, ale też żywiołowe reakcje na wydarzenia boiskowe, które tego dnia nie układały się po naszej myśli. 

Mówiąc krótko kopaczyny znów poleciały mocno w kulki i przegrały mecz w żenującym stylu. Po ostatnim gwizdku przez dobre 20 minut trwały „rozmowy” pod sektorem, podczas których wszyscy zebrali mocną reprymendę. Dostało się też trenerowi. Po meczu przetrzymano nas w okolicach sektora przez godzinę, po czym ruszyliśmy w asyście psów w kierunku centrum. 

Mimo, że od meczu minęło sporo czasu, nadal na naszej trasie stali liczni napinacze a także zaaferowani dziennikarze. Po drodze do centrum kolejne grupki odłączały się od pochodu i wracay do swoich hosteli, część wyjechała z Wilna zaraz po meczu. Noc w mieście była bardzo spokojna, wiele osób melanżowało i chodziło swobodnie po mieście aż do godzin porannych. Niestety na kilkunastu z nas rano czekała niemiła niespodzianka. Litewskie szczurki porysowały karoserię 3 aut, a w 2 z nich dodatkowo przebili wszystkie opony i urwali lusterko. W wymianie opon pomogli miejscowi Polacy, a wyjazd z Wilna dla wielu osób się mocno opóźnił. Po raz kolejny tym razem dobitnie mogliśmy przekonać się jak bardzo wszystko co polskie budzi niechęć i wrogość wśród tzw. rdzennych Litwinów i jak daleka jest oficjalna narracja o poprawnych stosunkach z Litwą od rzeczywistości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz