Ciśnienie przed tym meczem było
ogromne. Sprzedaż biletów nie była nawet liczona w godzinach, bo wejściówki
rozeszły się w kilkadziesiąt minut. Niestety, podobnie jak przed rokiem mecz
miał się odbyć o raczej średnio pasującej do naszych futbolowych realiów porze,
czyli o 13:30.
Rok temu jednak w Warszawie bawiliśmy się świetnie, a mecz był o
tej samej godzinie. Mimo to czuć było, że to nie to samo co spotkanie
zaczynające się choćby o 18. Wyjazd zaplanowaliśmy na 5:45, do stolicy
dotarliśmy około 11. Tradycyjnie stołeczna policja „fachowo” przygotowała
transport na stadion, podstawiając 5 autobusów, w tym jeden krótki. Po mało
komfortowej przejażdżce, rozdzieleni na dwie tury podeszliśmy pod wejście na
sektor gości. Tam czekało nas pozytywne zaskoczenie. Po pierwsze zlikwidowano
absurdalną i prowokacyjną bramkę obstawioną przez policję, która stała przed
sektorem na drodze przy Kanałku, a po drugie po chwili oczekiwania rozpoczęto
wpuszczanie i kontrolę jakiej na Łazienkowskiej jeszcze nie uświadczyliśmy. To,
że wszyscy chyba po raz pierwszy byli na sektorze na pierwszy gwizdek to mało.
Generalnie wszyscy bez żadnych większych problemów zostali wpuszczeniu już na
kilkadziesiąt minut przed rozpoczęciem spotkania. Kontrola była szybka i mało
upierdliwa, oczywiście nie brakowało zabawnych momentów i „dialogów” z jakimiś
nasłanymi negocjatorami (?), którzy mimo bezproblemowego wpuszczania
przepraszali nas za ewentualne „niedogodności”. Szkoda tylko, że żyjemy w tak
absurdalnych realiach, gdzie trzeba cieszyć się z normalności.
Szybko wypełniony przez nas
sektor, tym razem oflagowaliśmy w wyjątkowy sposób. Główną flaga którą
eksponowaliśmy było płótno znane dotąd tylko z Bułgarskiej - „Miasto złą sławą
owiane” – i trzeba przyznać, że prezentowało się wspaniale. Do tego na płocie
widniała wyjazdowa flaga „Fanatycy”, „Pyrlandia”, oraz flagi niektórych grup, a
także płótna wspierających nas zgodowiczów z Ostrowca i Gdyni. Poza dobrym
oflagowaniem sektora, powiewało na nim podczas meczu 10 flag na kijach.
Pozostając w temacie oflagowania, mieliśmy także małą niespodziankę dla dumnych
ze swego pochodzenia warszawiaków. Na początku meczu rozwiesiliśmy przeróbkę
pewnej legijnej fany z hasłem „Warszawa Radomiem Europy” opatrzoną elką
umieszczona w gwiazdkach UE oraz przerobionym herbem Warszawy. Do tego
pozdrowiliśmy miejscowych okrzykiem „Warszawskie słoiki!”.
Stadion przy Łazienkowskiej był
tego dnia pełen. Dobrze wizualnie prezentowała się ‘Żyleta’, która tego dnia,
co trzeba przyznać, była w formie. Od pierwszych minut legioniści dopingowali
naprawdę bardzo głośno, często dopingował prawie cały stadion. Inne trybuny
poza ‘Żyletą’ brały udział także np. w skakaniu za bary co dawało naprawdę
dobry efekt. Jednak po świetnym początku, Legia miała kilka przestojów, do tego
często zdarzały się przerwy w dopingu. Najgłośniej tego dnia miejscowi ryknęli
dopiero po bramce. Od niej aż do końca meczu, a także po jego zakończeniu
słychać było już tylko ich.
Wcześniej jednak, przez większość
meczu udało się dobrze i głośno dopingować także nam. O tym, że byliśmy
słyszalni nie tylko na pobliskich nam sektorach, ale także na ‘Żylecie’
świadczyły gwizdy i riposty, które płynęły właśnie z najważniejszej trybuny
legionistów. Przy dobrej formie miejscowych nie było tego wyraźnie słychać,
jednak naprawdę przez długie momenty meczu śpiewaliśmy bardzo konkretnie i
głośno. Apogeum mieliśmy chyba w drugiej połowie, wtedy głośno niosło się
„Każdy z nas to wie”, wzmocnione jeszcze udanymi kilkoma akcjami piłkarzy. Jedno
jest pewne – daliśmy tego dnia radę i było nas wielokrotnie dobrze słychać, na
pewno nie zawiedliśmy w kluczowym momencie sezonu.
Po meczu byliśmy długo trzymani
na sektorze, z którego wyszliśmy spokojnie, ale znów zawiodła organizacja i na
dworzec wracaliśmy w trzech turach, bo nikt nadal nie wpadł na to, że liczba
autobusów jest zbyt mała. Po wyjściu z sektora odłączyła się od nas 50-osobowa
grupa wspierających nas tego dnia kibiców KSZO, która na powrocie zaliczyła
spotkanie z Legią. Sytuację najlepiej odda krótka relacja naszych zgodowiczów:
„Podczas powrotu w okolicach Grójca około 80-osobowa ekipa Legii Warszawa
wychodzi nam naprzeciw i blokuje drogę. Zatrzymujemy się i wychodzimy w sile 39
osób. Znaczna przewaga liczebna atakujących mocno odczuwalna i po około minucie
starcie dobiega końca na korzyść Legii. Zarówno jedna jak i druga strona
przyjęła kilka solidnych ciosów. Po honorowej walce symboliczne przybicie
piątek.”
Nasz powrót tymczasem był
spokojny, nie licząc tradycyjnych imprez na peronach. Na jednej ze stacji małą „oprawę”
zaprezentował FC z Ostrowa Wielkopolskiego prezentując transparent w asyście
rac. Do Poznania powróciliśmy przed północą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz