środa, 14 stycznia 2009
Nie wierzę...
G: wiesz już?
Ja: nic nie wiem?
G: Onion nie żyje…
Pierwsza myśl w takiej chwili – to nie może być prawda. Przecież takie tragedię na Świecie są normalne, ale nie mają prawa być blisko nas…
Pierwsze wspomnienie – powrót z Widzewa we wrześniu 2002. Ja bardzo młody, pierwszy wyjazd jako osoba z kręgów ultras, Maciej w te wakacje był jednym z głównych ojców e-Lecha. Tak się złożyło, że wracaliśmy razem w czwórce w specjalu. Kolejne wyjazdy jesienni, ale najbardziej zintegrował nas Kraków. Cały dzień błąkania po mieście w jednej grupie i ekstremalne wydarzenia potem. Wtedy po raz pierwszy mnie pociągnął za sobą. Postanowiłem, że dalej będę działał jako e-Lechita.
Ciężko o chronologię. Na pewno mówiąc o tym, że najbardziej wychował mnie stadion to myślę o wymaganiach Oniona. Kiedy przestawałem chodzić na treningi, kiedy odpuszczałem prace, kiedy chciałem robić wszystko na raz i wiele innych zaniedbanych rzeczy to mogłem liczyć na większą zjebę niż inni.
Pamiętam wyjazd do Lens, wtedy wrócił do nas na krótko w czasie osobistej przerwy.
Później kolejne plany i pomysły co zrobić, aby ta ekipa była absolutnie najlepsza…
Chciałem napisać większy tekst wspomnieniowy. Przypominają się różne sceny z robienia opraw, wyjazdów, spotkań, imprez… Nie potrafię tego opisać. Nie mogę oczywiście też wszystkiego opisywać, ale wiem, że Lech stracił jednego z największych fanatyków
http://pl.youtube.com/watch?v=1awerkkMuQ4
http://kielany.pl/onion
http://www.fotopatryk.pl/onion/
Spoczywaj w pokoju
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz